sobota, 17 maja 2014

Rozdział 2

_________________________________________________________
(oczami Harry'ego)

Wsadziłem brunetkę do auta i szybko nacisnąłem pedał gazu. Ledwo ruszyłem, gdy usłyszałem za sobą kilka szczałów w moją stronę. Byłem jednak szybszy, na szczęście. I zdążyłem uciec od tego syfu, dobrze wiedząc, że Tom mnie zabije. 
-Pomocy! Pomocy! -krzyczała brunetka, próbując otworzyć drzwi od auta.
Miałem w głowie taki burdel, że naprawdę nie byłem w stanie słuchać tego jak ona się wydziera. Potrzebowałem ciszy, spokoju, aby ułożyć sobie wszystko w głowie. Więc jedynym rozwiązaniem było ją uciszyć.
Wyjąłem z tylnej kieszeni pistolet i przyłożyłem jej do głowy.
-Zamknij się kurwa! -krzyknąłem.
Dziewczyna zamilkła, a w jej oczach widziałem strach.
-Nic się już nie odzywaj. Nie chcę usłyszeć ani jednego słowa. -powiedziałem do niej stanowczym głosem.
Gdy byłem już w miarę pewny, że opanowałem sytuację, schowałem pistolet na miejsce i znów zająłem się kierowaniem.
 Miałem w głowie niezły bajzel i nie wiedziałem właściwie co zrobić. Miałem załatwić interesy, a nie zbierać jakieś dziewczyny z ulicy i robić jeszcze większe problemy naszej grupie. Niemal już słyszałem jak Tom się na mnie drze, jak daje mi kazania. Przez głowę przechodziło mi masę myśli. Zastanawiałem się co zrobić z tą dziewczyną. Może zostawić ją gdzieś na środku drogi i niech radzi sobie sama? Tą myśl jednak bardzo szybko wymazałem z pamięci. Przecież nie po to ratowałem jej tyłek, aby teraz jej się coś stało. Ale właściwie, to dlaczego ją ratowałem ?
 Spojrzałem na brunetkę. Siedziała z nogami przyłożonymi do piersi. Głowę miała opartą, o szybę. Lekko się trząsła. I dopiero teraz zauważyłem, że miała na sobie tylko cienką bluzę. Była spokojna. Wiedziałem to. Widziałem wiele osób, którzy bali się mnie na sam widok. A ona pokrzyczała sobie trochę i się uspokoiła. Widać, że była zmęczona. I gdy tak jej się przyglądałem zrozumiałem, że jednak chyba dobrze zrobiłem. A przynajmniej miałem nadzieję, że jakoś przekonam do tego Tom'a.
***

-Wspaniale, nie dość, że wszystko spierdoliłeś, to jeszcze wpierdoliłeś w to jakąś panienkę. -krzyczał zły Tom. 
-Co to ma wszystko znaczyć?! Powiesz mi kurwa Harry, co zrobiłeś?!
Odetchnąłem ciężko, przecierając dłonią twarz. Byłem z Tom'em w kuchni. Ledwo wszedłem do domu, a chłopcy zmierzyli mnie dziwnym spojrzeniem. Ale nic sie nie odezwali, dobrze wiedzieli, że ze mną nie ma żartów. Dziewczyna o ciemnych włosach siedziała z chłopakami w salonie. Zastanawiałem się przez chwilę, czy to w ogóle dobry pomysł zostawiać ją z nimi. Ale to był chyba najwłaściwszy pomysł. W końcu nie mogłem ryzykować, że mi ucieknie.
-Pojechałem tam, gdzie mnie prosiłeś. Na początku wszystko szło tak jak powinno, aż w końcu zjawiła się ona. Nie wiem co ona robiła tam o tej porze, ale na pewno zjawiła się tam przypadkiem. Dobrze wiesz, że gdyby Tim ją zauważył, zabiłby ją. Więc ją stamtąd zabrałem. I przez tą całą sytuacje przyuważył mnie. -wyjaśniłem spokojnie.
-Kurwa, całe życie widziałeś jak ktoś umiera i nagle umyśliło Ci się ratowanie czyjegoś tyłka?! -nadal był zły.
-Nie wiem. Kurwa, nie wiem czemu to zrobiłem. To  był impuls Tom. Po prostu wiedziałem, że muszę tak zrobić. -krzyczałem na niego.
Tom zaczął potrząsać głową  zdenerwowany i już wiedziałem, że wygrałem. Chłopak nie miał siły się już ze mną kłócić, bo wiedział, że i tak nie wygra. W dodatku jesteśmy jak bracia, nie ważne co się dzieje.
_______________________________________________________
(oczami Grace) 

Byłam przestraszona i zdenerwowana, właściwie to nie wiedziałam co się dzieje. Ale czułam też w sobie takie dziwny spokój, czułam w sobie coś takiego co mówiło mi, że wszystko jest w porządku... i uwierzyłam w to. 
 Chłopak w kręconych włosach, zabrał mnie do swojego domu, gdzie mieszka razem ze swoimi przyjaciółmi. Właściwie to wszystko było dziwne. To nie byli zwykli faceci co mają przed sobą całą przyszłość. Nie wiem właściwie jak mogłabym ich opisać. Byli takimi chłopakami, jak ci wszyscy chłopcy z podstawowej szkoły. Byli grupą, jednością. Byli tacy pewni siebie i wiecznie kozaczyli, a przynajmniej takimi wydawali się być. Siedząc z nimi w jednym pomieszczeniu naprawdę czułam się dziwnie. Czułam się taka naprawdę mała. Ale, po pewnym czasie jeden z chłopaków coś powiedział i rozwinęła nam się rozmowa. Nie wydawali się być takimi miłymi, ale jednak byli mili. Nie czułam się jakoś bardzo źle w ich towarzystwie. Lecz nie mogłabym skłamać, że się nie bałam. Bo bałam się i to bardzo...
 Nie wydawało mi się, aby chłopcy byli zadowoleni tym, że tutaj jestem. Co jeszcze bardziej przekonywało mnie do tego, że znalazłam się tu zupełnie przypadkiem. W głębi duszy byłam wściekła. Byłam wściekła na tego chłopaka, który porwał mnie z ulicy. Właściwie to byłam zupełnie zagubiona w tym wszystkim co się działo. Nie potrafiłam tego wszystkiego zrozumieć.
 Aż podskoczyłam na czarnej sofie, gdy drzwi, jak przypuszczam od kuchni, otworzyły się. Odwróciłam się w ich stronę. Pierwszy wyszedł Tom, jak przedstawili mi go chłopcy, a drugi Harry, chłopak który chyba nie wie co robi. Od środka krzyczałam, krzyczałam chcąc się dowiedzieć, co ja tutaj właściwie robię?
-Dzisiaj będziesz tutaj spać. Jutro rano odwiozę Cię do domu. -powiedział lokaty,z widoczną niechęcią.
Otworzyłam szeroko oczy. Co??
-Ale nie ma takiej potrzeby. Zamówię taksówkę i pojadę do domu. -powiedziałam ostrożnie, wstając z kanapy.
-Kurwa, powiedziałem chyba, że tu zostajesz na noc i tak ma kurwa być, jasne?! -krzyknął na mnie Harry.
 Stanęłam jak słup, w ogóle się nie ruszają, nawet nie mrugnęłam oczami. Jakim prawem będzie się na mnie wydzierał ktoś, kto mnie właściwie w ogóle nie zna? Jakim prawem w ogóle ja mam robić to co on mi każe? Byłam zła, byłam wściekła. Jednak nic się nie odezwałam. Chłopcy patrzyli to na mnie, to na Harry'ego, nic nie mówiąc.
 Usiadłam delikatnie na sofie i zamknęłam oczy. Potrzebowałam chwili spokoju. Tylko chwili, aby to wszystko jakoś ogarnąć.
 Harry zmierzył mnie dokładnie wzrokiem i poszedł na górę po schodach. Wszyscy mi się przyglądali. Nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć.
-Mogę skorzystać z toalety? -wypaliłam w pewnym momencie.
-Oczywiście. Tam jest. -Tom pokazał na białe drzwi, gdzieś koło schodów.
Kiwnęłam potwierdzająco głową, dziękując grzecznie. Pewnym krokiem poszłam w stronę białych drzwi. Nacisnęłam delikatnie na klamkę i weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i odetchnęłam ciężko. Potrzebowałam jakiegoś wytłumaczenia. Czegokolwiek. Chciałam wiedzieć co się  tu dzieje. Chciałam wiedzieć kim oni są. Co robią. Jednak nie wiedziałam nic. Zupełnie nic. Znałam tylko ich imiona.

***

Stałam w progu drzwi od salonu, gdy Harry przyniósł mi koc i poduszkę. Patrzyłam na niego dziwnie, nie wierząc, że karze mi spać właśnie na kanapie. Chłopak uśmiechnął się do mnie krzywo, gdy chciał już wychodzić z salonu. 
-Poczekaj. -wypaliłam w pewnym momencie. 
Chłopak zatrzymał się i spojrzał się na mnie pytająco. 
-W czym ja mam spać? -zapytałam cicho. 
-Możesz spać bez niczego. -powiedział, uśmiechając się cwaniacko. 
Przewróciłam oczami, wzdychając ciężko. 
-Poważnie pytam. -powiedziałam pewnym głosem. 
-W łazience powinna być jakaś moja koszulka. -powiedział i wyszedł z salonu. 
Stałam tak jeszcze chwilę, patrząc na ciemną kanapę. Wiedziałam, że to nie będzie wygodna noc. 
***

Stojąc w łazience w samym ręczniku, próbowałam dosięgnąć siwej koszulki. Wyciągnęłam wysoko rękę i stanęłam na palcach, ale nadal nic. Próbowałam jeszcze wyżej się podnieść, ale poślizgnęłam się na mokrych płytkach i upadłam na ziemię, obijając sobie biodro. Zrobiłam przez to trochę hałasu, więc nie zdziwiłam się, gdy prawie od razu usłyszałam jak ktoś puka do drzwi łazienki. 
-Nic Ci nie jest? Wszystko w porządku? -usłyszałam głos Billy'ego. 
-Jest okej. -powiedziałam pewnie. 
-Na pewno? -zapytał chłopak. 
-Tak, tak. Po prostu się poślizgnęłam. -wyjaśniłam szybko.
***
Wierciłam się w kółko, nie mogąc zasnąć. Było już mniej więcej po drugiej w nocy, a ja nadal nie spałam, co nie było do mnie w ogóle podobne. Ale myślę, że to wszystko przez tą niewygodną kanapę, od której już bolały mnie plecy. 
 W pewnym momencie usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi. Usiadłam szybko na kanapie, przestraszona. Zupełnie nie wiedziałam o się dzieje. Minęło parę minut, gdy chłopaki zbiegli na dół. Będąc koło drzwi salonu, spojrzeli na mnie i na to czy na pewno tam jestem. Tom, Harry i Fred weszli do środka, wyglądając ukradkiem przez okno. Widziałam po ich minach, że nie jest dobrze. Nadal siedziałam skulona, delikatnie się trzęsąc. Bałam się. 
-Idź na górę. -powiedział do mnie stanowczo Harry, a ja nawet nie chciałam mu sie teraz sprzeciwiać. 
Szybkim krokiem poszłam na górę i weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Szybko podbiegłam do okna i dostrzegłam pod domem kilku mężczyzn, którzy nie wydawali się na miłych. Mieli w rękach broń. Stałam tak chwilę przyglądając się im. Aż w pewnym momencie jeden mężczyzna mnie dostrzegł. Pokazał na mnie palcem drugiemu, a ten zaśmiał się szyderczo. Odeszłam szybko od okna, zupełnie nie wiedząc co zrobić. 
----------------------------------------------------------------------------------------
Liczę na długie i szczere komentarze (:


środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 1

_________________________________________________________________________________
(oczami Grace) 

Pamiętam gdy byłam małą dziewczynką. Pamiętam, że wszystkiego się bałam. Bałam się zrobić cokolwiek sama, aby nie popełnić gdzieś błędu. Bałam wychodzić się z domu, bez nikogo dorosłego, komu ufałam. Bałam się ludzi i świata. Byłam przestraszoną małą dziewczynką. Ale pamiętam też, że gdy tak trzęsły mi się kolana ze strachu, tata łapał mnie za rękę i nagle czułam się bezpiecznie. Odchodziły ode mnie wszystkie troski i smutki. Przy nim czułam się taka wolna, bezpieczna. Wydawało mi się, że gdy tak będę trzymać się jego ręki, to nic mi się nie stanie. Czułam, że tylko przy nim mogę mówić to co myślę, bo wydawało mi się, że żadne z moich słów nie wydadzą się głupie. To tak jakby tylko on mógł zrozumieć ich sens. Tak jakby tylko jemu było przeznaczone zrozumieć mnie. I to było naprawdę coś niesamowitego. Bo gdy się jest taką małą dziewczynką, to ma się w głowie pełno bzdur, ale gdy jest koło ciebie ktoś taki, dla kogo te wszystkie głupstwa znaczą tyle samo co dla ciebie, to tak jakby znaleźć gwiazdę na niebie, która świeciłaby tym samym światłem, co twoje oczy. 
 Pamiętam gdy tata zmarł. Miałam wtedy może z osiem albo nawet siedem lat. Nie umiałam sobie bez niego poradzić. Nie było już nikogo kto trzymałby mnie tak samo jak on za rękę. I nie było nikogo, kto poprowadziłby mnie przez życie. Nikt nie mógł sprawić, że poczuję się tak samo, jak przy nim. I wtedy, gdy odchodzi od ciebie ktoś taki, wtedy nagle czujesz się, jakby ktoś odebrał ci coś, co było ci be zbędne do życia. 
 Tata zawsze powtarzał, że powinnam robić w życiu tylko i wyłącznie to co kocham. Powinnam być taka, jaką ja chce być. Nie taką jaką chcą abym była inni. Mówił mi często, abym spełniała w przyszłości swe marzenia. I pamiętam, jak powtarzał, że przyszłość zaczyna się właśnie teraz. I jeśli mogę zrobić coś na co mam strasznie ochotę, lepiej gdy zrobię to teraz. Marzenia powinno się spełniać wtedy gdy się ich pragnie. 
 I dlatego właśnie jestem tutaj. W Londynie. Tutaj, gdy uśmiecham się na widok deszczu, bo pada tu często, a ja kocham deszcz. Tutaj, jestem sobą. Nikim innym. Nikogo nie udaję. Ale czasem wydaje mi się, że sobą mogłam być tylko przy tacie. I bardzo mi go brakuje, gdy wychodzę rano z domu i patrzę na te wszystkie nieznajome mi twarze. Brakuje mi wtedy ojca, która trzymałby mnie za rękę i poprowadziłby mnie przez ten nieznajomy mi jednak świat. Ale idę mimo wszystko dzielnie sama do przodu. Myślę sobie, będę silna. Dla taty." Bo czuję, że często mnie odwiedzą we własnym domu. Czuję, że czasami koło mnie przysiada. Łapie mnie za rękę i mówi "Teraz już jesteś bezpieczna." 

-Grace! Grace, czy ty mnie w ogóle słuchasz? -powiedziała, z lekkim oburzeniem Kate. 
-Tak, tak. -odpowiedziałam rozkojarzona. 
-Tak? A co właśnie powiedziałam? -zapytała z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. 
-No dobrze, masz mnie. Nie słuchałam Cię. -poddałam się, biorąc łyk już zimnej herbaty. 
Kate przewróciła oczami, wstając z krzesła. Podeszła do mnie i ucałowała mnie w czoło. 
-Dobra, pospiesz się. Odwiozę Cię do pracy, bo pada. -powiedziała, idąc w stronę przedpokoju. 
Usiadła na półce i zaczęła nakładać na swoje nogi buty. Wypijając prawie jednym łykiem, pozostałą zawartość kubka, zrzuciłam na podłogę swój telefon. 
-Cholera. -przeklęłam pod nosem.
***
-Grace, mam nadzieję, że nie zapomniałaś, że jutro wybieramy się na imprezę do John'a? -zapytała podejrzliwie Kate, prowadząc ostrożnie samochód. 
-Nie, nie zapomniałam. -i naprawdę o tym pamiętałam. 
-Więc przyjechać po Ciebie?
-Nie, nie ma takiej potrzeby. -odparłam pewnym głosem i odwróciłam głowę w stronę szyby. 
Zawsze tak robiłam, gdy nie chciałam drążyć jakiego tematu. Odwracałam się w inną stronę i wtedy nagle tworzy się cisza. Najbardziej to chyba działa na Kate. Ona w pewnym sensie chodź jest uparta i cholernie gadatliwa, to potrafi ustąpić w pewnym momencie, gdy widzi, że ktoś naprawdę nie chce gadać. 
 ***
Stałam przed drzwiami sklepu muzycznego w którym pracowałam i spokojnie szukałam kluczy. Gdy już miałam je w ręce i wyciągała z torebki, coś a raczej ktoś wpadł na mnie, powalając mnie i siebie na ziemię. Po paru sekundach, gdy już powoli dotarło do mnie co się dzieje, potrząsnęłam delikatnie głową i spojrzałam na stojącego przede mną Jason'a. Chłopak z rozczochranymi ciemnymi włosami, z przepraszającym uśmiechem na twarzy, patrzył prosto na mnie z wyciągniętą rękę w moją stronę. Złapałam się jego dłoni i podniosłam się z mokrej zmieni. Moja cała kurta została zmoczona. Na szczęście, tylko ona. 
-Przepraszam, Grace. Nie chciałem. -Jason zaczął się tłumaczyć, ale mu przerwałam. 
-Ale, nic nie szkodzi. -odparłam, uśmiechając się do niego. 
Chłopak jedynie uśmiechnął się do mnie szeroko i wzruszył ramionami. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam w końcu drzwi, gdy razem weszliśmy do środka. Ściągnęłam z siebie swoją kurtkę i powiesiłam ją w ciepłym miejscu na zapleczu. Gdy stałam już przy kasie, wyjrzałam przez okno. "Zapowiada się dzisiaj zły dzień" -wyszeptałam. 

_____________________________________________________________________________
(oczami Harry'ego) 

Od zawsze sam w moim życiu ustalałem zasady. Nie słuchałem nikogo kto mówił mi jak ma żyć i kim być. Zawsze chciałem sam o sobie decydować. Miałem gdzieś nakazy, zakazy. Ludzie najbardziej denerwowali mnie tym, co mówią. Jakby sami nie wiedzieli, co wydostaje się z ich ust. Tak naprawdę to nie ja jestem swoim twórcą. To świat stworzył mnie własnie takiego jakim jestem. 
 W swoim dość krótkim życiu znalazłem ludzi, podobnych do mnie. I myślę, że każdy ma taki swój 'gatunek', dzięki któremu może znaleźć ludzi, z którymi się dogada. Kogoś kto myśli podobnie do niego. Ja znalazłem Tom'a, Billy'ego, Eddie'go i Fred'a. Oni sprawili, że mimo wszystko nie jestem tak nisko, jak sam mogłem się stoczyć. To oni wyciągnęli mnie z ćpania. Ale mimo iż pomagamy sobie i jesteśmy jak bracia, wciąż walczymy o swoje, będąc ludźmi których nikt wcale nie uważa za dobrych. 

-Harry, mam nadzieję, że to załatwisz. Dzisiaj. -powiedział Tom, ostatnie słowo nadzwyczaj głośno. 
Czasami aż za bardzo denerwowało mnie to, że rzadko kiedy ufał mi w tak dużych sprawach. Rozumiem. Ja zapewne mógłbym kiedyś coś spieprzyć, tak jak każdy, to oczywiste. Ale dobrze wiem czego chcę i nie boję się ryzyka. Tom czasem powinien po prostu powiedzieć zwykłe powodzenia, zamiast w kółko tłumaczyć mi wszystko od samego początku, aż po sam koniec. Dobrze wiem jak to, co dzisiaj ma się stać, ma wyglądać. To dość łatwa sprawa, gdyby tak spojrzeć na to, ze strony osób takich jak my. Ale nie, Tom, jako nasz tatuś boi się o wszystko. Czasem po prostu mam ochotę nim potrzepać. 
-Tom, zamknij się i nie powtarzaj mi tego kolejny raz. Już wszystko znam na pamięć. Nie jestem dzieckiem, cholera! -krzyknąłem na niego, wstając z fotela. 
-Wiem przecież. -zaczął zły. -Ale, jeśli coś pójdzie nie tak.... będziemy w wielkim gównie Harry. Czasem lepiej być wszystkiego pewnym. -wytłumaczył Tom. 
Otarłem niewidzialny pot z czoła i westchnęłam głośno. Poddając się, znów usiadłem na fotelu.

_________________________________________________________________________________
 (oczami Grace) 

Było już gdzieś tak przed dziewiętnastą, gdy w końcu skończyłam pracę i gdy zamknęłam drzwi od sklepu, mogłam się już udać w stronę domu. Szłam jak zwykle powolnym tempem. Przez moment naprawdę wydawało mi się, że ta droga jest o wiele krótsza niż w rzeczywistości. Było ciemno, mokro, chodź deszcz przestał już padać i w dodatku okropnie zimno. W pewnym momencie stanęłam na skrzyżowaniu drug i już miałam ich tą uliczką co zawsze, gdy w końcu zdecydowałam się wybrać krótszą drogę. W połowie drogi do domu, naprawdę pożałowałam swojej decyzji. Ta ścieżka wyglądała mniej więcej jak jedna z dróg w horrorach. Tam, gdzie umierają te wszystkie niewinne dziewczyny, które zapominając, że do domu powinno się wracać, albo z przyjaciółką, która proponuje Ci podwózkę, albo tą bezpieczną drogą co zawsze. Ale nie, Grace, oczywiście chce być jak te wszystkie idiotki z filmów, które kończą młodo. 
 W pewnym momencie usłyszałam, jakieś szmery za sobą. Odwróciłam się, przerażona, jednak nikogo nie zobaczyłam. Gdy już prawie odetchnęłam, ze wdzięcznością Bogu, mając nadzieję, że to jedynie jakiś ptak, czy kot, pożałowałam wcześniej swoich myśli, gdy ktoś złapał mnie od tyłu. Jedną ręką trzymając za moje usta, drugą trzymając mojego ciała. 


-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co myślicie o pierwszym rozdziale? 
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i że chodź trochę się podobało. 
Jest ktoś, kto podejrzewa kto i dlaczego złapał Grace? 
Liczę na długie komentarze od was skarby. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ